Po 66 dniach
powróciła. W niezmienionej, dobrej, interesującej odsłonie. Jedyna w swoim
rodzaju. Liga Mistrzów.
To,że nie ma w niej
Polaków (mowa tu o klubach) nie przeszkadza polskim kibicom w eksycytowaniu się
tymi rozgrywkami.
W sumie dobrze...bo
gdyby było inaczej fani z nad Wisły nie oglądali by popisów mistrzów od 1997
roku....
Ale przejdźmy do
rzeczy przyjemniejszych.
Bo powróciła Liga
Mistrzów i to powróciła w stylu i odsłonie w jakiej chcemy oglądać wszystkie
jej mecze.
Na Parc de Princess w
cieniu skandalu z Aurierem w roli głównej zawitała Chelsea.
Fakt,że spotkanie
było otwarte i prowadzone w szybkim tempie możeldziwić. OK. Od czasu przejęcia
sterów przez Hiddinka Chelsea zaczęła grać jak normalny zespół, w miarę
normalny powiedzmy, a nie jak zbiorowisko ludzi.
W meczu w stolicy
Francji od początku rzucało się w oczy, że gospodarze są faworytem dwumeczu.
Chelsea grając dobrze
w obronie wytrzymała do 40 minuty, gdy z rzutu wolnego trafił Zlatan
Ibrahimovic.
Pięć minut później
wyrównał Mikel, który trafia tak rzadko,jak rzadko polskie kluby trafiają do
LM.
Druga odsłona i
kunszt Di Marii dały prowadzenie i zapewniają minimalną zaliczkę przed
rewanżem.
Gol Cavaniego,bądź co
bądź ładny zresztą, daje jednak nadzieję...Chelsea.
Kibicom Chelsea. Bo
Londynczycy zaatakują na Stamford Bridge. Będą musieli.
Żeby to było możliwe
potrzebny będzie Fabregas,który w Paryżu był,ale jakby go nie było. Hiszpan
widniał co prawda w protokole meczowym, ale postanowił że na boisko wejdzie
jego sobowtór.
A tak całkiem serio,
to i on i Hazard znowu zawiedli. Ani nie grają ani nie biegają w tym sezonie,
więc i tak w tym aspekcie trzeba uznać za sukces,że Belg choć starał się tą
druga czynność w Paryżu wykonywać. Wychodziło średnio,ale liczą się chęci.
Powinien wziąć przykład
z Azpilicuety,jednego z lepszych The Blues w tym meczu. O Lucasie nie
wspominam,bo Hazard wyglądał przy nim jak Towarowy przy Pendolino.
Cała Chelsea
przypominała trochę Przewozy Regionalne.
Niby jeżdżą, ale
przyspieszają dwa razy na całą trasę. Maszynista Hiddink zrobił już dużo po
przejęciu rozbitego i wykolejonego pociągu od Mourinho.
Zobaczymy jak daleko
w tym sezonie zajedzie. Wracając do Paryżan, to między Bogiem,a prawdą mieli
oni sporo szczęścia..bo Diego Costa mógł przecież pokonać Trappa, kto wie jakby
to było...
Co by nie mówić w
Londynie będzie ciekawie, PSG czekają łatwe wygrane w Ligue 1, no a
potem.....London Calling!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz